Po tym jak zobaczyłem tą akcję z prymitywnymi szczeniakami z marginesu
społeczeństwa, które przyprawiły mnie o mdłości, chciałem podejść do
Leo. Właściwie, nawet nie wiem czemu nie zareagowałem wcześniej, ale
widok chłopaka dziwnie mnie hipnotyzował. Chwilę później jakiś starszy
chłopak odciągnął go od pobitego gówniarza, a ja ruszyłem w ich stronę. W
ostatnim momencie zobaczyłem, jak jeden z tych śmieci wymierza cios
mojemu rówieśnikowi, przez co pękło coś we mnie. Doskoczyłem do niego,
chwytając go za kołnierz i wymierzając mu szybki i silny cios w skroń.
Ciało głucho huknęło o ziemię, a ofiara pozostała nieprzytomna. Zostanie
tak jeszcze przez dobre dwadzieścia minut. Na szczęście, nikt się tym
nie zainteresował, bo tłum rozproszył się na widok nauczyciela. Nie
zwróciłem na mężczyznę uwagi, tylko kucnąłem przy nieprzytomnym koledze.
Z głowy chłopaka sączyła się krew, ale nie wyglądało na to, żeby miał
poważniejsze obrażenia. Nauczyciel wezwał karetkę po poturbowanego przez
Leo chłopaka, a później podszedł do mnie, prosząc o pomoc w
przeniesieniu go do pielęgniarki. Oczywiście zgodziłem się, ale byłem w
stanie podobnym do jakiegoś chorego transu. Wszystko, co słyszałem
wydawało się przytłumione, a w głowie mi szumiało. W końcu stwierdziłem,
że to wpływ adrenaliny i złości, a nie miałem ochoty teraz o tym
rozmyślać.
W gabinecie już czekała pielęgniarka, najwyraźniej poinformowana o
zaistniałej sytuacji przez nauczyciela. Obserwowałem z boku poczynania
brązowowłosej kobiety. Najpierw zajęła się oczyszczeniem i odkażeniem
ledwo widocznej rany, przez gęste włosy chłopaka, a następnie owinęła
jego głowę gazą.
-Zostaniesz z nim? Zwolnię cię z lekcji złotko, tylko podaj wasze nazwiska. – Powiedziała melodyjnym głosem.
-Near Niisto i Leo… -Zamyśliłem się na chwilę, podczas gdy kobieta notowała. –Koizumi, klasa IIB.
Pielęgniarka sprawdziła jeszcze raz opatrunek, po czym wyszła. W sumie
powiedziałem Leo, że byłem u pielęgniarki, ale to brat zajął się mną,
więc nie było większej różnicy.
Siadłem na łóżku obok łóżka Leo i obserwowałem go, całkowicie wyprany z
emocji. Ten chłopak miał w sobie coś, przez co nie mogłem silić się na
sarkazm. Zarazem byłem sfrustrowany tym, bo była to moja, swego rodzaju
bariera, jednak dobrze było czasem się od niej uwolnić. Na tych
rozmyślaniach się skończyło, ponieważ przez spadek adrenaliny, szybko
zapadłem w niespokojny sen.
Obudziłem się po paru godzinach i spojrzałem przed siebie, napotykając
się na nieodgadniony wyraz twarzy Leo. Podskoczyłem jak oparzony,
niezręcznie drapiąc się po głowie.
-Oo… Długo już nie śpisz? – Spytałem zawstydzony tym, że miałem go pilnować, a uciąłem sobie drzemkę.
-Jakiś czas. – Powiedział… miłym tonem? Może nie miłym, ale nie czuć w nim było żadnego negatywnego brzmienia.
-Oh… Wybacz… Miałem kontrolować czy nic się nie dzieje, a ja…- Nie dokończyłem, obwiniając się coraz bardziej.
Leoś, działamy coś, czy wciąż mnie nie lubi?;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz